Czuję, że oddaliłam się od Boga...
Wiesz, że tego pragniesz. I to bardzo mocno. Potrzebujesz
Boga nawet (albo szczególnie) wtedy, gdy o tym nie myślisz. Gdy niby jesteś
świadoma, ale nie przypominasz sobie w danym momencie, że bez Niego nie
zrobiłabyś nawet najprostszej rzeczy – nie zjadłabyś obiadu, nie bawiłabyś się
z kotem, nie chodziła do szkoły czy nawet nie oddychała. Warto dziękować Mu za
nawet najmniejszy gest, uśmiech, ludzką życzliwość, za to, że żyjesz, poruszasz
się, mówisz, masz obie nogi i obie ręce, myślisz normalnie i nie masz większych
zmartwień. Bo tak przecież jest. Pomyśl o tych wszystkich osobach na ziemi,
które borykają się z różnymi problemami, a Ciebie one nigdy nie dotknęły. I
wyobraź sobie teraz, że są i tacy, którzy muszą je znosić, długo z nimi walczyć,
ale nadal wierzą w Boga, ufają Jego Miłosierdziu i wierzą, że dzięki Niemu
kiedyś wszystko dobiegnie końca i ich życie trafi na polanę spokoju i radości.
Spróbuj o tym pomyśleć, chociaż przez chwilę. Pomyśl, ile ludzi jest
prześladowanych przez wiarę, mordowanych, chociaż każdy powinien mieć prawo do
swoich poglądów, opinii i wyznań. Przypomnij sobie, ile razy Chrystus podał Ci
rękę, kiedy wpadłaś w tarapaty, zazwyczaj z nieprzemyślanych, zbyt pochopnych
decyzji bądź innych czynników. Dziękowałaś mu za to, bo wiedziałaś, że tylko On
mógł tak naprawdę wszystko doprowadzić do szczęśliwego rozwiązania. Ale potem
szybko o tym zapominałaś, niedługo traktując to jak „było minęło”. A czy to nie
cudowne, że Twój Tata ciągle nad Tobą czuwa, tam, na górze, chociaż go nie
widzisz? Że cały czas masz przy sobie opiekuna, do którego możesz zwrócić się o
pomoc jak do najlepszego przyjaciela, zwierzyć się Mu, podarować uśmiech. To
Twój Tata, który daje Ci całego siebie. Pomyśl, że jest tylko na Twoją
"wyłączność", że możesz spędzić z nim każdą godzinę, minutę i
sekundę. Bo tak właśnie jest! On tylko czeka, aż się do niego odezwiesz, tęskni
za swoją najukochańszą córką! Powiadasz, że nudzi Cię klepanie ciągle tych
samych modlitw. Nie musisz tego robić! Najpierw odkryj to, co najpiękniejsze w
wierze w Jedynego Boga, a kiedy ona stanie się silna, tak silna, że będziesz z
siebie dumna, wtedy poczujesz, że taka forma modlitwy, którą znasz na pamięć
wcale nie nudzi, ale wzbogaca Twoje wciąż zbłąkane serce. Masz ogromne chęci, one
leżą w głębi Ciebie, przykryte innymi sprawami, ale przyznasz, że także
lenistwem. Masz pewnie wrażenie, że połowa Ciebie chce zmiany, a druga połowa
ją odrzuca, tak więc wszystko się równoważy i stoisz w miejscu. Ale co dalej?
Czy jesteś gotowa wypłynąć w ocean wiary?
Co mogę zrobić?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, musisz wiedzieć, jakich
oczekujesz rezultatów po takiej "metamorfozie". To, co niewątpliwie
pragniesz uzyskać, to zbliżenie się do Boga, całkowite oddanie się Jemu, pełne
zaufanie, powierzenie spraw, na które on ma zdecydowanie większy wpływ niż Ty i
zostawienie przez to zmartwień daleko w tyle, bo wiesz, że są w dobrych rękach
[boskich rękach :)]. To również uzdrawiająca rozmowa na każdy temat i o każdej
porze. Tak, w Twojej głowie pojawiła się właśnie myśl "ale przecież to
monolog". Niebawem takie stwierdzenie odejdzie w cień :) Dzięki tej
zmianie, jaką masz zamiar dokonać, przezwyciężasz też w pewnym sensie swoje
gorsze strony, a mianowicie lenistwo. Jesteś osobą, która nie potrafi zbytnio
kierować się tym, by zło przezwyciężyć dobrem. Podziwiasz tych, którzy wcielili
to w swoje życie. I tak prawie zawsze, gdy ktoś postępuje wobec ciebie nie w
porządku, nie masz ochoty okazywać mu jakiejkolwiek pomocy. A teraz zajrzyj do
środka... Za każdą osobą tak naprawdę stoi Chrystus. To on stworzył i Ciebie i
ją. Przecież gdyby każdy postępował tak jak ty, to światem rządziłoby tylko i
wyłącznie zło. To trudne zadanie i nie każdy potrafi mu podołać, tym bardziej
gdy odniesiesz w tym kierunku swój pierwszy "sukces", powinnaś być z
siebie naprawdę dumna. Zawsze, gdy pomyślisz "nie mam ochoty jej pomagać,
kiedy ona mnie tak traktuje" pamiętaj, że wady to tylko dodatek, bo bez
nich życie byłoby zbyt słodkie. Spróbuj dostrzec w tej osobie jej zalety, dobre
cechy odróżniające ją od innych, wysnuj refleksje na temat tego, jakie wspaniałe
Dzieło stworzył Bóg. I nawet, jeśli nie bardzo masz ochotę na ofiarowanie jej
pomocy, pomyśl, że to wszystko jest zapamiętane tam na górze. I czynisz to na
chwałę Pana, bo po to zostaliśmy stworzeni, by nieść dobro. Wyróżnij się!
* Zacznij się modlić za coś, na czym naprawdę ci zależy.
Wydaję mi się, że to na pewno będzie gnębiąca cię sprawa związana z twoimi
przyjaciółmi. Oddaj ją Panu i całym sercem proś o szczęśliwe rozwiązanie.
Pomyśl też o swojej Rodzinie, o zdrowiu najbliższych, o ich osobistych
zmartwieniach, ale także o tych, którzy już odeszli i za którymi tak bardzo
tęsknisz. Przecież wiesz, że są tacy...
* Pójdź na mszę. Przecież od dawna tego chcesz. Nie jesteś
do końca [a może wcale] otwarta na działanie Chrystusa podczas Eucharystii,
kiedy co niedzielę idziesz z Rodziną w to samo miejsce. Masz wtedy poczucie, że
po prostu to "odbębniasz", żebyś nie odczuwała wyrzutów sumienia i by
twoja niechęć nie przerodziła się w kłótnię. Wybierz kościół, do którego będziesz
chciała się udać, godzinę, ubierz się ładnie. Poczuj, że twój ukochany Tata
wzywa właśnie Ciebie na to wspaniałe spotkanie!
* Zacznij pomagać innym, nawet jeśli z różnych powodów nie
masz na to ochoty. Spójrz na to okiem obserwatora - może coś zabiera zbyt wiele
twojego czasu, a nie powinno? Może chcesz pomóc, doskonale rozumiesz czyjeś
potrzeby, ale odrzucasz taki głos? A może ktoś właśnie cię zranił,. a ty, w
sposób zazwyczaj naturalny dla reszty społeczeństwa, chcesz mu to odwzajemnić?
Uwierz, że jeśli chcesz komuś dać nauczkę, to nie w taki sposób. Od tego jest
szczera rozmowa, a "wet za wet" może tylko pogłębić konflikt. I
jeszcze jedna ważna uwaga. Nie wstydź się kroków w stronę nieznajomych, bo
jeśli działają one na czyjąś korzyść [a więc okazujesz pomoc], to raczej nigdy
nie spotkasz się z nieprzyjemnym wzrokiem czy uwagą. To tak trochę na
marginesie, bo taka nieśmiałość, która w tobie "siedzi", zabija to
dobro, którym z kolei powinnaś emanować.
* Rozmawiaj z Bogiem. Zwierzaj mu się z tego, co sprawiło, że
dziś się uśmiechnęłaś lub płakałaś. On chce tego słuchać! Pokaż mu swoją radość
lub smutek - zrobi ci się lżej na sercu i poczujesz, że te wszystkie sprawy
trafiły w naprawdę dobre ręce.
* Nie wstydź się prawdziwych znaków wiary. To chyba to, z
czym naprawdę musisz się zmierzyć. Pokaż innym, że do niej należysz!
* I na koniec: dziękuj za wszystko, co spotkało Cię w ciągu
dnia. Czy było to spotkanie ze znajomym, "dzień dobry" od czy do
sąsiada albo też promyk słońca, ciepłe powietrze, zachód słońca, soczyście
zielona trawa czy kolorowe kwiaty, a może i pochmurne niebo czy też deszcz - za
wszystko bądź wdzięczna! Bo gdyby nie On, nie miałabyś niczego!!!
I jeszcze taka myśl na koniec, ode mnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że poświęcasz chwilę na to, by skomentować mój post :)